czwartek, 28 lutego 2013

Rozmowy o seksie

Oczywiście, że tytuł z przedmiotem wpisu będzie miał się nijak, bo o żadnym seksie mowy tu nie będzie, liczę tylko na nośne hasło i robię sobie frekwencję psim swędem.

Bo kto się nie poczuł zafrapowany, no kto? Przyznać się!

O seksie nie będzie więc raczej nic a nic. Przynajmniej nie bezpośrednio. Dziś chciałam opowiedzieć, jak mi się trudno praca na moich warsztatach w centrum Unesco układa. Nie jest łatwo z moimi kobitkami, bo im się wszystko kojarzy. No, wiadomo z czym się kojarzy. Właśnie z tym, o czym dziś nie będziemy  tu  rozmawiać.

Grupę mam dość skomplikowaną: prawie trzydzieści kobiet - dwadzieścia lat starszych  (60%) bądź też dwa razy młodszych ode mnie (40%) plus jeden młodzian płci męskiej. Jest to ten jeden jedyny przypadek w przyrodzie, gdy suma uczestników nie równa się 100%, tylko 100% plus jeden.
Ten JEDEN zapewnia nam parytet, co ze względu na skomplikowane procedury i wybujałą europejską biurokrację nie jest wcale takie bagatelne. W założeniach było postawione, że projekt ma stanowić pomost międzypokoleniowy oraz międzypłciowy. Gdyby nie zgłosił się więc nasz rodzynek, nie byłoby jak tej kładki przerzucić i ze względów proceduralnych mogłabym zostać bez pracy.

Ale wracając do tematu skojarzeń - bez względu na wiek i płeć, wszyscy je mają. Przynajmniej ci w mojej grupie, bo za resztę populacji ręczyć nie mogę.  I trudno jest prowadzić zajęcia tak, aby im się kojarzyło wszystko tak jak trzeba, bezpośrednio, wręcz literalnie. Według nich wszędzie jest jakiś podtekst wiadomej natury.

Ja więc im wydaję dyspozycję: "powierzchnię wygładzamy paluszkiem na mokro" - śmiechy. Ja im: "nie masakrujemy tych krawędzi, a bardziej  je dopieszczamy" - śmiechy. Ja im o podróży marzeń, a oni mają na myśli turystykę seksualną na daleki wschód - i śmiechy. Ja im rozprawiam o ziołach, a oni myślą o afrodyzjakach, itd., itp.  No, nie da się zachować powagi. A po tych wszystkich chichach-śmichach licytują się przed rozejściem się do domów, co to mężom danego wieczoru zgotują.

A ja co? Sama do domu, do chłodnej pościeli. Do książek. Ot, życie! Jak to tak, aby uczniowie zaginali w czymś ciało pedagogiczne? Nie, żebym się skarżyła; lekuchno tylko ubolewam, że nie bardzo ma mi się z czym wszystko kojarzyć ostatnio. Już nie mówiąc o tym, że mi się próba budowania autorytetu sypie.

A jutro? Jutro znowu zajęcia. I jak ja mam od progu obwieścić, że tym razem zajmować się będziemy...  jajkami???












16 komentarzy:

  1. To dziś urodziny prawda?
    Kolejnych lat owocnej pracy blogowej życzę. Zaskakuj nas, stwarzaj okazje do podziwu, pisz lekko i daj nam okazje do cudnego odpoczynku przy czytaniu Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny wianek. Dobry tekst :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to mówią: głodnemu zawsze chleb na myśli, hihi.
    Przy jajecznym temacie to pewnie już nawet odrobiny powagi nie uda się grupie zachować.

    OdpowiedzUsuń
  4. He he he, nieźle ;) Ciekawa jestem jak w tym gronie kobiet odnajduje się ten rodzynek, tym bardziej, że panie dość mocno rozochocone?
    Wianek jest boski!

    OdpowiedzUsuń
  5. Może dobrze ze tylko jeden rodzynek bo co by się działo gdyby było więcej :-))). Ciekawa jestem jak on to wszystko wytrzymuje . Miłej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie, bardzo fajnie ze skorupkami! pozdr magda

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny wianuszek skorupkowy:) O "kojarzeniu się" może nie będę się wypowiadać - wiem jak reaguje młodzież, w zasadzie na wszystko co powiesz. Myślałam, że osoby starsze mają to już za sobą, ale okazuje się, że jednak nie;) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. genialna jesteś. ale mi się fajnie czytało, i żałuję,że u nas żadnych takich warsztatów nie ma, no i nie ma z kim poświntuszyć. Czekam na relacje o koglu-moglu, hi hi

    OdpowiedzUsuń
  9. To Ci się udało;> Ja tu sobie pracuję niemal na szpilkach nie mogąc doczekać się spotkania z czekającym na mnie Tildowym królikiem, który czeka na uszycie aż tu patrzę... Ciekawy temat na blogu się pojawił - to dawaj, czytam ... No, BOMBOWO mnie załatwiłaś ;p

    I nie musisz od razu z jajkami na dzień dobry wyjeżdżać. Możesz np. zaproponować im podróż archeologiczną do odległej o kilka km wsi, gdzie odkryto środniowieczne... skorupy ;p Nie musisz mówić czego :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ty, wiesz, jakie skojarzenia można wysnuwać do słowa "skorupy". W życiu nie pocisną się na taką minę :))

      Usuń
    2. Hehe, plus jest taki, że przynajmniej są inteligentni. Pomyśl, jak byś miała drętwo, gdyby nie dostrzegali , hmmm - włochatych słów :)
      Powodzenia

      Usuń
  10. To jajcarskiego spotkania :)
    Wianek przecudny!

    OdpowiedzUsuń
  11. hej,

    Ja jak zwykle popołudniowa kawa i relaks przy lekturze Twojego bloga.
    Można powiedzieć, ze znam temat od podszewki.Pracuję z samymi mężczyznami w przedziale wiekowym 20-40 lat i to ja jestem "rodzynka" ;-) Nie ma chwili, aby ktoś nie rzucił jakimś tekstem, a że ja riposty mam cięte to czas w pracy mija zabawnie.
    Chociaż wiem, że nawet na dłuższą metę żarty z podtekstem bywają męczące.
    A wianuszek uroczy.
    Pozdrawiam i miłego weekendu...i najlepiej bez skojarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trafiony zatopiony. Zwabiłas mnie tym tytułem :-)
    Sliczna praca

    OdpowiedzUsuń